Ania, nie Anna - Recenzja

 "Ania, nie Anna" czyli "Annie with an E", wyprodukowany w Kanadzie w 2017 roku na podstawie powieści L.M. Montgomery serial dramatyczny, dostępny na serwisie Netflix.


Oficjalny plakat serialu.

Kto nie zna rudowłosej dziewczynki, która trafiła niespodziewanie do rodziny Cuthbert'ów na Zielonym Wzgórzu? Chyba nie ma osoby, która chociaż raz nie słyszała o bohaterce tego serialu. Warto na samym początku zaznaczyć, że najnowsza produkcja Netflix'a znacznie różni się od książki, więc nie ma ich zbytnio co porównywać, chociaż serial sam w sobie jest zrobiony, moim zdaniem, genialnie.

Dla odświeżenia - Ania Shirley została osierocona jako niewolne i od tamtego czasu trafiała do różnych rodzin zastępczych w których niestety nie miała szczęścia i przeżywała piekło, co przyczyniło się do tego, że dziewczynka zaczęła inaczej patrzeć na świat i zamknęła się w świecie swojej własnej wyobraźni. Po pewnym czasie jednak trafiła do sierocińca, gdzie jej sytucja w cale się nie poprawiła - mimo to dziewczynka, powoli wchodząca w okres dojrzewania, wciąż pozostaje sobą, czyli bardzo inteligentną i elokwentną dziewczynką z wyraźnie zarysowaną chęcią zrozumienia i zmiany świata na lepsze. W końcu, przez pomyłkę, trafia na Zielone Wzgórze. Warto tutaj od razu przytoczyć sytuację, gdzie buntuje się przeciwko systemowi, wedle którego miałaby być kiedykolwiek zależna od swojego męża, ponieważ uważa się za tak samo wartościowego człowieka. 


Kadr z serialu.

Nie należy jednak zapominać, że Ania to wciąż dziecko, które nie miało wystarczająco miłości i opieki a jej wychowanie pozostawiało wiele do życzenia - przez to wkraczająca w okres nastoletniego buntu dziewczynka nie potrafi zbyt dobrze obchodzić się ze swoimi emocjami i wszystko przeżywa o wiele bardziej, niż jej rówieśnicy - każda pozytywna drobnostka jest najcudowniejsza, natomiast każda zła rzecz jest ogromną tragedią. Szczególnie w serialu widać, jak główna bohaterka wpada ze skrajności w skrajność.

 


Kadr z serialu.

Serial powstał na bazie wydawanej od 1908 roku książki autorstwa wspomnianej już kanadyjskiej pisarki L.M. Montgomery, jednak jest w nim powiew świeżości - przede wszystkim serial porusza i miesza się w bardzo istotne, szczególnie na ten moment, wątki poruszane na ten moment na forum, takie jak temat rasizmu, dorastania, orientacji seksualnej czy równouprawnienia. Są to bardzo istotne tematy, które są na językach wszystkich, szczególnie w ostatnich latach (przynajmniej takie mam wrażenie). Historia z biegem wydarzeń staje się coraz bardziej dynamiczna i coraz więcej rzeczy kumuluje się na raz, co może niektórym przeszkadzać, ale moim zdaniem wyszło to bardzo na plus.


Kadr z serialu.

Oprawa graficzna w obu sezonach jest wprost zachwycająca. Zdjęcia, operowanie kamerą, miejsca które kamerują, stroje aktorów - jednym słowem wszystko jest dopracowane do perfekcji i zrobione bardzo profesjonalnie. Widać, że Moira Walley-Backett miała wizję i zrobiła wszystko, by dopiąć ją na ostatni guzik. Z każdym sezonem wszystko wygląda coraz lepiej mimo że już w pierwszym odcinku nie ma się do czego przyczepić.


Kadr z serialu.

Aktorzy wydają się być wręcz urodzeni do swoich ról - zarówno główna bohaterka, Ameybeth McNulty grająca Anię, Geraldine James w roli Maryli, R.H. Thomson jako Mateusz, Lucas Jade Zumann jako Gilbert - każda rola zdaje się być dobrana idealnie do aktora a dzięki ich niesamowitej grze możemy przeżywać emocje razem z bohaterami, których obserwujemy na ekranie.


Kadr z serialu.

Ta pochlebna recenzja nie oznacza jednak, że nie ma żadnych błędów w tym serialu. Jak już wspomniałam, serial dość mocno odbiega od książki, co niektórym może to przeszkadzać, chociaż ja nie miałam z tym problemu, pomimo bycia miłośniczką książek o Ani. Również wspomniana już wcześniej dynamiczność może być dla niektórych wręcz przesycona - ilość tematów i ilość rzeczy, które są tam poruszane, może niektórych przytłoczyć. 


Kadr z serialu.

Serial ma na ten moment 3 sezony i w sumie 27 odcinków i chwyta za serce, ale przekazuje też swoim widzom pewne wartości, które mimo wszystko są ważne w naszym codziennym życiu. Zdecydowanie jest to również produkcja dla całej rodziny, rozgrzewająca serce i pozwalająca przeżywać emocje razem z bohaterami serialu. A przy okazji serialu polecam zapoznać się również z całą serią książek "Ani z Zielonego Wzgórza", na którą składa się 10 książek, jeśli jeszcze ich nie czytaliście, oraz dodatkowo pre-story Ani, czyli "Droga do Zielonego Wzgórza" autorstwa Budge Wilson.


Zdjęcia należą do ich autorów i są użyte na mocy prawa cytatu w celu ubarwienia recenzji.

Komentarze