"Spider-man: Homecoming" to film stworzony przez Jon'a Watts'a, John'a F. Daley, Jonathan'a Goldstein'a i kilka innych osób a w tytułowej roli superbohatera po raz pierwszy na dużym ekranie mogliśmy zobaczyć Tom'a Holland'a. Film miał swoją premierę 28.06.2017 i oczywiście należy do MCU.
Peter Parker aka. Spider-Man zdecydowanie zagubił się po tym, jak wziął udział w jednej z akcji organizowanej przez Avengers'ów - starając się balansować pomiędzy byciem zwykłym nastolatkiem i robiąc wszystko, by dołaczyć do grupy superbohaterów próbuje jednocześnie odnaleźć siebie i nie zwariować z tym wszystkim. Niestety nie jest to zbyt proste, szczególnie gdy chce się robić wielkie rzeczy (i mamy do tego możliwości) a wszyscy próbują nas przystopować - myślę, że każdy z nas zna to z autopsji i potrafi się w to wczuć. Z tego właśnie powodu młody superbohater wpada w problemy i naraża się na gniew swojego mentora, który jednak również nie jest tu bez winy...
Spider-Man patroluje swoją okolicę, zdając raporty Happy'iemy (Jon Favreau) i czekając na kolejne zadanie od Iron-man'a (Robert Downey Jr.), które jednak nigdy nie nadchodzi a jego telefon uparcie milczy. W końcu jednak zdarza się coś zaskakującego - grupa zbirów w maskach Avengers napada na pobliski bank. Co dziwne - mają broń, której nie znamy w naszym świecie i przez to staje się tragedia, którą Peter wyrzuca sobie w tle do końca filmu.
Młody superbohater szybko wpada na trop podejrzanych handlarzy bronią i postanawia ich powstrzymać - musi jednak działaś na własną rękę, ponieważ jego raporty i prośby o pomoc wciąż są ignorowane. Dodatkowo w międzyczasie dowiaduje się, że siedziba Avengers zostanie przeniesiona i zalicza niemałą wpadkę - jego kumpel Ned (Jacob Batalon) przez przypadek dowiaduje się o prawdziwej twarzy Spider-man'a.
Pozostawiony sam sobie nastolatek musi więc stawić czoła niebezpiecznym przestępcom, którzy wykorzystali na 100% możliwe do osiągnięcia w ziemskich warunkach możliwości broni stworzonej z odpadów z kosmosu (pozostałości po walce Avengers z kosmitami) i niestety - jak się można było domyślić - nie udaje mu się. O ile pierwsza wpadka nie była szczególnie groźna i został jedynie zbesztany przez swojego mentora, tak druga niemal kosztowała życie conajmniej kilkudziesięciu osób. Starając się uratować miasto (a może nawet świat) zawala również swoje kontakty z rówieśnikami, życie szkolne i relacje z ciocią May (Marisa Tomei).
Po tym, jak niemal przypadkiem doprowadził do śmierci cywili, Iron-man odbiera mu kostium Spider-man'a i pozostawia chłopaka samego, dając mu do zrozumienia, że nigdy nie stanie się on częscią grupy Avengers, co totalnie go załamuje. Nie mogąc jednak tak tego zostawić postanawia skończyć to, co zaczął - i bez pomocy technicznie zaawansowanego kostiumu lub kogokolwiek poza Ned'em oraz opierając się tylko i wyłącznie na swoich supermocach postanawia zakończyć to, co zaczął.
W końcu udaje mu się pokonać handlarza i wytwórce nielegalnej, kosmicznej broni i odnosi zwycięstwo, jednocześnie udaremniając przechwycenie broni i innych zabawek należących do Avengers, które na pokładzie bezzałogowego samolotu miały zostać dostarczone do nowej siedziby Avengers. Mimo że dać znać, że coś się dzieje i wezwać wsparcie - nikt mu nie pomógł. Sam musiał sobie poradzić ze złoczyńcą, przedstawiającym się jako Vulture (Michael Keaton).
Po wszystkim jednak został w końcu doceniony a Stark chce go przedstawić jako najnowszego członka Avengers'ów - Peter nie wiedząc o tym bierze to za test i postanawia na jakiś jeszcze czas pozostać zwykłym bohaterem z sąsiedztwa.
Cały film przepełniony jest humorem ale również prawdziwymi emocjami - mam wrażenie, że bardzo łatwo jest utożsamić się z głównym bohaterem i zrozumieć, przez co przechodzi - w końcu każdy z nas był albo jest nastolatkiem i nawet jeśli nie mamy supermocy, mieliśmy w naszych życiach analogiczne sytuacje - co mimo wszystko jest dość smutne.
Oczywiście finał to nie jest happy end dla wszystkich - nie będę jednak zdradzać, co się schrzaniło podczas całego filmu a schrzaniło się wiele.
Myślę, że to właśnie od tej produkcji zaczęłam bardziej krytycznym okiem spoglądać na postać Tony'ego - mimo że jestem w stanie zrozumieć motywy jego działań, nie potrafię wybaczyć jemu i Happy'emu takiego ignorowania swojego podopiecznego jedynie ze względu na jego wiek i umniejszania mu.
Niemniej jest to jeden z moich ulubionych filmów i chętnie wracam do niego od czasu do czasu - szczególnie teraz, gdy do kin zaraz ma wejść najnowszy film z Tom'em Holland'em w roli głównej. Nie mogę się doczekać! Oceniam ten film jako 10/10 mimo oczywiście kilku niedociągnięć - nie zmienia to jednak przyjemności oglądania tego filmu ani przede wszystkim tego, jak łatwo jest nam zrozumieć i wczuć się w bohaterów, co jest niezastąpione.
Komentarze
Prześlij komentarz